Jedno z najsmaczniejszych i najbardziej klasycznych ciast, robionych w okolicach Guadalajary, gdzie uznawane jest za ciasto tradycyjne. Bardzo delikatny smak, przesiąknięty aromatem śmietany - należy użyć prawdziwej śmietany, w ogóle nie przetworzonej (od biedy można zrobić je z masła). Miękkie ciasto, z delikatną powłoką z roztopionego cukru. Nic, tylko jeść.
Podobno gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. W Atotonilquillo to się nie sprawdza - pewnego dnia, kiedy byliśmy z wizytą u Teresy, ta zarządziła: "Vamos a hacer un pan, Pan de Nata". Ale kto? bo było nas 6 osób: ciotka Hankita, kuzynki Teresa, Alicia Victoria i Maria Eugenia, była również przyjaciółka domu Maggie, no i ja. W dodatku kuchnia nie za duża, i jeszcze Teresa, aczkolwiek świetnie gotuje, raczej nie utrzymuje w kuchni sterylnego porządku - zmywa wtedy, kiedy nie ma już czystych rzeczy w szafkach, a i tak czasami zmywa tylko to, co jest jej aktualnie potrzebne. Teresa, nie zastanawiając się długo, odrzekła "Todos!" i rozdzieliła zadania. Ciotka miksowała w misce wszystko, co się dało zmiksować (ledwo nam się udało ją namówić, aby nie dodawała chili, soli i limonki - podobno podstawowe składniki każdej meksykańskiej potrawy; bez nich potrawa nie jest meksykańska, jedynie dla gringos),. Ja dodawałem po kolei jajka, i oczywiście wyznaczony zostałem do robienia pamiątkowych fotografii. Teresa przełożyła gotowe do pieczenia ciasto do foremek: dwóch okrągłych i jednej prostokątnej, które wcześniej Maggie nasmarowała tłuszczem i obsypała mąką. Później Teresa jeszcze posypała ciasto z góry cukrem trzcinowym Maria Eugenia starła na tarce skórkę z trzech pomarańczy. Najbardziej odpowiedzialne zadanie miała jednak Alicia Victoria - jej przypadło kontrolowanie, czy pozostali robią zgodnie z przepisem i czy nikt się nie obija; w końcu jest emerytowaną dyrektorką szkoły. Pełno było gwaru, śmichów-chichów, plotkowania i komentowania, jakby nie były to stateczne señory w słusznym wieku, ale podekscytowane piętnastolatki dzień przed swoim świętem quinceañery. Na blacie roboczym było ciasto, które uciekło podczas miksowania, trochę jajka, które zamiast od razu wskoczyć do miski, wylądowało obok i musiałem je łapać rękoma, no i wszechobecna mąka, która również wylądowała na Alicji Victorii, kiedy ktoś z pozostałych miał już dość wtrącania się jej do wszystkiego ze wszystkim.
Kiedy ciasto znalazło się w foremkach, zorientowałem się, iż Teresa jeszcze nie włączyła piekarnika. Nie ma po co, nie zmieszczą się wszystkie, piecyk jest za mały - odpowiedziała. "Pero no te preocupes!, vamos a panadería" - czym prędzej dodała. Panie przykryły foremki czystymi ściereczkami, i przemaszerowaliśmy środkiem głównej uliczki w miasteczku, aby dojść do lokalnej piekarenki. Szef piekarni uzgadniał z Teresą cenę i godzinę odbioru, pozostali w tym czasie obserwowali piekarzy przy pracy, jak powstają bułki i przepyszne ciastka. Obejrzeliśmy prawdziwy piec piekarski, skosztowaliśmy przepysznych, jeszcze ciepłych ciastek, w tym tradycyjne conchas mexicanas.
Po jakimś czasie odebraliśmy ciasto, i znów środkiem ulicy wróciliśmy do domu Teresy; tam po wyjęciu ciasta z foremek, czym prędzej rzuciliśmy się na nie, połykając w milczeniu kawałek po kawałku - takie był pyszne.
Jak już się najedliśmy, Teresa zdradziła kilka sztuczek, które można zastosować: zamiast tartej skórki z pomarańczy można zastosować skórkę z cytryn, limonek, mandarynek, można użyć ekstrakt waniliowy, cynamon, można dodać rodzynki, siekane orzechy - co przyjdzie do głowy. Można też do połowy ciasta dodać kakao i zrobić ciasto marmurkowe.
No i na koniec historia z ciotką Hankitą: Teresa, abyśmy nie zjedli wszystkiego od razu, ciasto z jednej foremki postawiła na krześle stojącym w rogu. Ciotka, nie zważając na nasze krzyki, padając ze zmęczenia, usiadła na ciasto - przez dwa dni chichraliśmy z "Pan de Nata Aplastado" - ciasta spłaszczonego. Ale i tak smakowało wszystkim :)
¡Que aprovecho!
Składniki na ciasto (na 3 formy):
- 1 litr gęstej, tłustej śmietany nieprzetworzonej (ostatecznie 750 g masła)
- 1 kg mąki pszennej typu 450
- 8 jajek
- 500 g mleka prosto od krowy (ostatecznie pełne pasteryzowane)
- 3 szklanki cukru (660 g), najlepiej trzcinowego
- 6 płaskich łyżeczek proszku do pieczenia
- tarta skórka z 3 pomarańczy, lub z 3 cytryn, lub wanilia, lub rodzynki, lub pokrojone orzechy, lub to, co ci do głowy wpadnie
- odrobina tłuszczu do nasmarowania foremek
- odrobina cukru (najlepiej trzcinowego) do posypania ciasta
Przygotowanie ciasta:
- Mikser w dłoń! W misce zmiksuj śmietanę (lub miękkie masło) z cukrem.
- Nie przestając miksować dodawaj po kolei jajka. Każde kolejne jajko dodaj po całkowitym wymieszaniu jajka poprzedniego. Dodaj mleko.
- Dodawaj stopniowo przesianą mąkę, cały czas miksując.
- Kiedy ciasto jest już dobrze wymieszane dodaj proszek do pieczenia oraz skórkę pomarańczową (lub dodatek smakowy, który najbardziej lubisz) i dokładnie wymieszaj .
- Wysmaruj foremki tłuszczem i obsyp je tą samą mąką, którą użyłeś do zrobienia ciasta. Przełóż ciasto do foremek, nie więcej niż do połowy wysokości.
- Posyp równomiernie powierzchnię ciasta brązowym cukrem.
- Nagrzej piekarnik do temperatury 180°C. Wstaw ciasto do rozgrzanego piekarnika i piecz około 35-40 minut. Sprawdź patyczkiem czy ciasto jest upieczone; jeśli patyczek nie jest suchy, dopiecz ciasto kilka minut więcej, przykryj wtedy folią aluminiową, aby się nie spiekło od góry za bardzo. Daj ciastu ostygnąć w piekarniku.
|
Ciotka miksuje. Pkt 1 i 2. |
|
Dodajemy mąkę, cały czas miksując. Pkt.3. |
|
Dodajemy proszek do pieczenia. Pkt.4. |
|
Ciasto ląduje w formach. Pkt.5. |
|
Posypujemy ciasto brązowym cukrem. Pkt.6. |
|
Teresa, ciotka i Maggie niosą ciasto do piekarni. |
|
Przed wejściem do piekarni. |
|
Teresa przekazuje ciasto piekarzowi. |
|
W tym piecu upieką nasze ciasto. |
|
W międzyczasie zobaczymy, jak pracują meksykańscy piekarze... |
|
...zobaczymy ich stół roboczy... |
|
...zobaczymy właściciela piekarni przy pracy... |
|
...zobaczymy przygotowane składniki ciasta... |
|
...zobaczymy, jak się robi przepyszne conchas mexicanas... |
|
...i bolillos caseros... |
|
...zobaczymy wyrastające conchas... |
|
...te smakołyki będą nadziewane słodkim kremem... |
|
...i będziemy podziwiać upieczone smakołyki... |
|
...i ślinka będzie nam ciekła... |
|
...na widok tylu jeszcze ciepłych pyszności... |
|
...szkoda, że nie można sfotografować zapachu ;-) ... |
|
...zobaczymy też dopiero co upieczone bolillos - meksykańskie bułki... |
|
...bolillos raz jeszcze... |
|
...w końcu zobaczymy nasz Pan de Nata. |
|
Pan de Nata czeka na chętnych skosztowania go. |
|
Długo nie czekał ;) |
|
Pan de Nata. |
z meksykańskiego piekarnika ciotki Hankity.
co za cudowna wyprawa!
OdpowiedzUsuńpełna smaków i aromatów :]
Me parece que este Pan es ideal para desayuno o merienda... :))
OdpowiedzUsuńMasz literacki / dziennikarski talent!!! Cudowna, ciepła opowieść....
OdpowiedzUsuńoch... zjadłabym kawałeczek albo dwa :)
OdpowiedzUsuń